wtorek, 24 czerwca 2014

lajfstajlowy bihejwior

tyle kurzu tutaj, że niektórzy już kichają jak tu wchodzą.
I uwaga, zacytowałem tę wypowiedź, nie ściemniam.

Mam jutro kolokwium z kreatywnej księgowości.
ale przecież muszę w końcu coś tutaj napisać.
sesja poczeka.
w końcu mamy milion terminów.
UEP <3

Taka filozofia.


A wiecie czemu belka i reszta dali się przyłapać na podsłuchach?

bo stoły były za szerokie.!!

nie mogli się trykać rękami, i niewerbalnie przekazywać sobie informacji. 
za daleki dystans między rozmówcami powoduje brak zrozumienia.
Potwierdzają to dane uzyskane przez Urząd Statystyczny*.

brak zrozumienia?

oj nie. ja rozumiem bardzo dobrze, bez twoich wyjaśnień.
przecież wszyscy widzieli, przecież sam pisałeś, sam się tak zachowywałeś.
mogli widzieć i czytać, ale nic nie zrozumieli.
:(

przechodząc co jakiś czas przez dworzec,
stęskniłem się za pociągami.
pojechałbym gdzieś.
oglądał wszystkich w przedziale.
wymyślał im biografie po 'twarzowym'.
chcę jechać nad jezioro i spać w namiocie.
niekoniecznie sam.
;)

UEP ma reklame w SPOTIFY.!! :o



pierwsze koło u wozu, drugie, trzecie i czwarte.
na piąte koło zabrakło miejsca.

*Urząd Statystyczny w Nywele City

niedziela, 8 czerwca 2014

kim jesteś losie nieznany.

niuele miał wtedy jakieś 18 lat. Pierwszy raz udał się w samotną podróż, ale czy aby na pewno był sam? Wyjechał ze swojego miasta, troszkę ze strachem w oczach, troszkę jednak z nadzieją, że będzie fajnie. Jednak ponad tym wszystkim była ekscytacja. Fascynacja celem podróży, oraz tym, że ta podróż będzie zupełnie inna od wszystkich poprzednich. A może i następnych również?
Po całej nocy spędzonej w autokarze, wiercąc się i próbując zasnąć w końcu nadszedł wschód słońca.
I mógłbym napisać, że ten wschód miał zapowiedzieć wszystko, ale nie jest to tanie romansidło, więc sobie odpuszczę. Nasz główny bohater, nywele, był wtedy jeszcze głupi i nic nie wiedział. Nadal tak średnio ogarnia.
Pierwsze dni mijały spokojnie, bez żadnych wielkich odkryć. Natomiast następne... ehh... choć jestem self-narratorem, nie wiem jak to opisać... Nikt jeszcze tego dobrze nie zrobił... A próbowało wielu.
Pojawiły się wtedy zupełnie nowe osoby w jego życiu, które odmieniły sposób myślenia, patrzenia na otaczający go świat. Posiłki jadał w ciszy, towarzyszył mu tylko J.S.Bach i garstka innych 'pogubionych'. Wśród nich znalazł się i ten, który dał mu początek i pomógł 'złapać pragnienia'. Jego tajemniczy przyjaciel nie robił nic, jak tylko wygłupiał się, śmiał się, słuchał i pozwolił coś od siebie ukraść. Nazwijmy Go Lumiere, bo był On światłem... bez zwątpienia.
Czy muszę wyjaśniać dlaczego to akurat do światła go porównałem? 
Jak przebywasz w ciemnym pokoju to pomimo tego że wzrok się przyzwyczaja, zawsze pierdalniesz tym najmniejszym paluszkiem od stopy w kant stołu, krzesła, szafy czy czegokolwiek innego wystarczająco wielkiego.
Właśnie dlatego Lumiere, to On pilnował, żebym się nigdzie pierdalnął.

Ten czas tam już się skończył. Nie ma tamtego ciemnego pokoju, czy mebli...

Ale są inne...

Jedyne co się nie zmieniło, to biedny, mały paluszek...

I Lumiere.

Taki uroczy dzień.
Słońce piekło.
Wiatr jakby nie istniał.
Passenger wydaje nową płytę.
Nic nie umiem na ten tydzień (milion kół i egzaminów)
bawię się w blogera.
screw it.
piszę książkę.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

czy tego chcesz, czy nie.

 Już za nami, wszystkie te ważne chwile.
Przeminęły, 
a my idziemy dalej.
Pełni smutku, że już nie wrócą.
Jednak idziemy.
Idziemy pełni nadziei, że będzie jeszcze lepiej.

Od jakiegoś czasu, zawsze jak kończą się wakacje,
a ja muszę wrócić do domu,
jest mi smutno.

Smutno, ponieważ ludzie, których poznałem,
których polubiłem,
zaprzyjaźniłem się z nimi,
zakochałem się w nich,
już mogą nie wrócić do mojego życia.

Już pewnie nigdy nie spotkamy się w malowniczej francuskiej wiosce.
Ja nigdy nie wyjadę do RPA.
Oni nigdy nie przyjadą do Polski czy nawet do Europy.

Jest tak, że to co się już zdarzyło w żaden sposób do nas nie wróci.
Nie mam mocy tego zanegować, jednak
zachowujemy wspólne zdjęcia,
mamy skrzyneczki z rzeczami które są częścią jakiegoś wspomnienia.
chusteczki.
sznureczki.
reklamówki.
spinki.
bluzy.
skarpetki.
chowamy to wszystko i wracamy do nich gdy nam smutno.
no może nie do tych skarpetek.

I jest prawdą to co napisałem,
nigdy te sytuacje już do nas nie wrócą.
ale co do cholery mam zrobić jak ta bluza nie pomaga?
gdy musiałem powiedzieć See you next time
Siyabondze, juz chciałem tłumaczyć się silnym wiatrem bądź uczuleniem z powodu łez.
jednak byłem twardy... nie dałem się bo byłem męski. 
bo łzy przecież nie są oznaką męskości.
Wiedziałem, że następnego razu już może nie być.
było mi smutno jak jasna cholera.
teraz, z czasem,
widzę, że ten człowiek nadal działa w moim życiu.
nauczył mnie jak się uśmiechać do dziewczyn 
i nie wyglądać jak postrzelony.

no. i czasami mi wychodzi
:D

to oczywiście głupi przykład.

nie smuć tylko śmiechnij coś.
Siya jest tysiące kilometrów od Poznania.
Nie śmiejemy się już więcej w Point 5.
nie jemy sobie razem obiadku 
i nie gadamy o dziewczynach.
Każdy z nas poszedł swoją drogą,
ale cały czas wspomnienia w nas żyją.
żyją właśnie przez zdjęcia,
przez głupie wiadomości na facebooku,
czy przez sznurki z olindy.

Nie rezygnuj ze wspomnień.
tych zapisanych na kartce.
tych udokumentowanych na zdjęciach.
czy, simply, zapamiętanych i wspominanych co wieczór przed snem.
żyj tak, abyś miał co wspominać i aby móc opowiadać o nich wnukom.
Po co Ci wspomnienia, którymi nie możesz się dzielić.
Po co Ci wspomnienia, których się wstydzisz?

masz jednak takie?
każdy ma.
 Nigdy nie jest za późno na to, by do mnie napisać
i spytać się...

nywele, co mam zrobić?
moje życie to sterta nieszczęść, chce ukraść od ciebie trochę optymizmu.

Well...
Nywele zawsze pomaga w krytycznych sytuacjach.
jednak sam/a musisz się przekonać o tym,
że samemu daleko nie zajdziesz. 
Tym bardziej pod górę.


"wracam tam, tymi schodami,
zawsze jest inaczej,
ale zawsze tak samo.
i nie chodzi tu o miejsce.
tylko o ludzi wokół siebie."